Powieść-poradnik z Księżniczką w roli głównej
Powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce” może w przypadku tej pozycji znaleźć bardzo dosłowne zastosowanie. Z łatwością można bowiem uzna, że to kolejne podejście do współczesnego romansu dziejącego się w cyberprzestrzeni, w którym autorka na siłę będzie się starać zainteresować czytelnika swoją alkową. Po dwóch stronach lektury wiadomo jednak, że Petra nie musi się sili, a ciekawość wzbudza w dość naturalny sposób – swoją prostolinijnością. To nie ona myśli o sobie jako o „księżniczce”, tylko jej otoczenie. W opowieści tej główne skrzypce gra sama zainteresowana, ale wtóruje jej chór przyjaciółek (i przyjaciół) którzy wysłuchują, doradzają i współczują. Często jej, a czasem także licznym adoratorom.
Tych bowiem w książce nie brakuje, prawdę mówiąc „trup ściele się gęsto” jakby powiedziała Petra. Do zrozumienia kto jest kim w tej historii potrzebna jest mapa (na szczęście załączona) lub aplikacja – to bowiem książka z własną aplikacją na telefony, która pomaga się odnaleźć w treści. Pomóc w odbiorze ma także playlista piosenek, kojarzących się z konkretnymi mężczyznami.
Jest to książka multimedialna na wskroś, chociażby przez to że dialogi bohaterki z jej absztyfikantami mają formę graficzną. Mamy więc wrażenie jakbyśmy patrzyli zza ramienia na raz pikantne, a raz złośliwe konwersacje mające wspólny cel – znalezienie tego jedynego, który w intelektualnym ping pongu z bohaterką nie podda się po pierwszej rundzie.
Gdyby szukać dla tej książki pozycji na półce byłaby tak samo daleko od powieści katolickich, jak od harlequinów. To nie krajowa kopia Greya, ale też nie spowiedź grzecznej dziewczynki. Nie ma tu brutalnych scen seksu i dosłownych opisów „przyrody” ale wulgarne słowa często zastępują przecinki, szczególnie w rozmowach głównej bohaterki z jej przyjaciółkami.
Od pierwszej strony łatwo jest polubić Petrę za jej bezpośredniość, autoironię i niesłabnące dążenia do odnalezienia miłości. Mimo tego, że jej adoratorzy nie zawsze postępują w zgodzie z dżentelmeńskim kodem, a często nawet nie stawiają się na umówione spotkania, Petra nie przestaje dawać szansy kolejnym. Sama mówi, że „gra w Tindera” dla zabicia czasu, ale trudno jest uwierzyć w to, że jej cynizm nie jest wyłącznie maską.
Pożytek z tej lektury będą mieć wszyscy, niezależnie od tego czy kiedykolwiek zetknęli się z portalem randkowym o renomie seks-katalogu, czy też nie. Petra między swoje historie wplata porady dla początkujących tinderowiczek i tinderowiczów, mające przybliżyć ich do sukcesu, lub przynajmniej ochronić przed wpadkami – mówi z doświadczenia, a to ma akurat bogate. Czy uda jej się znaleźć mężczyznę życia? Czy wpadnie na niego na ulicy, idąc na umówioną randkę, czy też pozna go w pracy? Kolejne przygody Petry dowodzą tego, że jest gotowa na wszystko.
To książka z przesłaniem, choć dla każdego będzie ono zupełnie inne. Przekleństwa i seksualne skojarzenia przykrywają tu wrażliwość i dążenie do spełnionej miłości. Między stronami tej powieści tli się jednak nadzieja, która niesie i pozwala z zapartym tchem śledzić dalsze losy Petry.